poniedziałek, 18 marca 2013

Spokojne chwile

     Września. Było to średniej wielkości miasto, położone w środkowozachodniej Polsce. W klasie, na lekcjach geografii grupy II B wieku gimnazjalnego nauczycielka puszczała właśnie jeden z filmów dokumentacyjnych o kulturze Japonii. Wszyscy uczniowie zapatrzeni w telewizor. Wszystkie głowy skierowane w przód prócz jednej, pełnej rudych, gęstych włosów.

Chłopak, Maks spoglądał za okno w zamyśleniu. Lekkie kropki po trądziku pokrywały cerę jego twarzy. Dwie blizny - jedna ciągnąca się na łuku brwiowym, a druga przez usta - dowodziły iż był to nastolatek uwielbiający ruch. W wolnych chwilach uwielbiał chadzać na skatepark by ćwiczyć parkour. Często wchodził również na wysokie drzewa, siadał na gałęzi i słuchał jego ulubionego gatunku muzyki - metalcore. Często na samotne spacery zabierał ze sobą paczkę papierosów lub butelkę piwa w celach wiadomych. Był on dosyć nietypowym nastolatkiem.

Zwykle poruszał się w czarnej bluzce typu „longsleeve”, czarnych bojówkach i glanach. Buntowniczą naturę symbolizowały kolczyk w uchu, pieszczocha i cała masa miedzianych agrafek w ubraniach. Na szyi chustka a pod nią krzyżyk.

Rudzielec szkicował, interesował się fantastyką, grał na gitarze i był harcerzem. Jednym z jego nietypowych hobby było zbieranie noży. Ćwiczył posługiwanie się nimi z Internetu i książek. W szkole słynął z przezwiska „Szatan”, ze względu na ubiór i styl bicia się. Mimo iż rzadko to robił, każdy schodził mu z drogi gdy szedł korytarzem. Mimo to miał grupkę przyjaciół z którymi spędzał trochę czasu.

- Jones! - zwróciła się do niego po nazwisku nauczycielka - Uważaj, bo znowu dostaniesz złą ocenę ze sprawdzianu a potem będziesz narzekał.

Maks przewrócił oczyma i spojrzał na nauczycielkę jak na dziecko które rozlało sok.

- Proszę pani, ja uważam. Po prostu zamyśliłem się…

- Wstań i wymień mi 3 wielkie miasta Japonii. - spojrzała na niego z góry z lekkim uśmieszkiem.

Maks wstał. Rozejrzał się po klasie i zauważył że Kuba - jeden z jego bliższych kumpli, który aktualnie siedział trzy ławki od niego - pisze coś z pośpiechem dużymi, drukowanymi literami na kartce. Rudzielec strząsnął włosy na brązowe oczy i patrzył na kolegę który pokazuje mu kartkę.

- Tokyo, Hirasaki i Sendai, proszę pani - uśmiechnął się do niej

- Siadaj. Żeby to się więcej nie powtórzyło

- Jak najbardziej proszę pani - w klasie zagrzmiało kilka chichotów. Max usiadł złożył ręce jak do modlitwy i podziękował w ten sposób Kubie.

Nauczycielka wyłączyła rzutnik który pokazywał już napisy końcowe. Wyłączyła komputer i wyciągnęła z szuflady swego biurka zapełnione tekstem kartki wielkości dłoni. Rozdała je uczniom.

- Tutaj macie plan naszej wycieczki do Rzymu. Wyjeżdżamy jutro o szóstej trzydzieści, zbiórka przed szkołą kwadrans po szóstej. Wracamy za tydzień dni w czwartek. Razem dziesięć dni. Jakieś pytania?

Maks przestał uważać i zapatrzył się w kartkę. Myślał zupełnie o czymś innym niż było na niej napisane. Ze słuchawką w uchu doczekał do dzwonka.









Rudzielec szedł właśnie spod drzewek w stronę boiska do siatkówki gdzie często przesiadywała żeńska część jego przyjaciółek. Podśpiewywał sobie na wzór tego co właśnie leci mu w słuchawkach.

Jedna z dziewczyn wybiegła mu na spotkanie i rzuciła mu się na szyję.

- Cześć kochanie! - powiedziała czule dziewczyna.

- Cześć Viola.  - Odrzekł z uśmiechem Maks. Pocałował ją.

Violett była od pół roku dziewczyną Maksa. Maks już nie pamiętał jak to się stało, że są razem. Po prostu są i już. Miał nadzieję, że nic tego nie zmieni. Była ona jedyną osobą którą kochał. Nie żywił zbytniego uczucia do rodziców. Był adoptowany, a ponadto skoro go wzięli z domu dziecka to mieli obowiązek go wychować. Nie mieli wyboru co do uczucia jakie do niego żywili a on wybrał sobie ją z własnej woli. A ona jego.

Nastolatka miała włosy długości włosów Maksa, tylko brązowe. Wielkie brązowe oczy, lekko zadarty nosek i wąskie, różowe usta zdobiły jej piękną buzię. Była o pół głowy niższa od rudzielca. Wąskie nadgarstki  długie palce, zdradzały iż grała ona na pianinie. Figura osy, średniej wielkości biust, to rzeczy charakteryzujące większość gimnazjalistek.

Ubierała się podobne co on, gdyż mieli ten sam gust muzyczny. Nigdy nie rozstawała się ze swoim plecakiem na którym miała naszywki ulubionych zespołów. Często wypisywała sobie na nadgarstku różne zdania, zazwyczaj wymyślone przez siebie i w innym języku. Nie zawsze Maksowi udawało się rozszyfrować daną tajemniczą frazę. Pamiętał jak raz było tam napisane „Born to fly”, czyli „urodzona by latać”.

- Nadal tylko sprzedajesz te fajki czy zacząłeś palić? - spytała go.

- Obiecałem, że nie zacznę więc nie zacznę. Wiesz że nigdy Cię nie okłamałem.

- Wiem … - usiedli na trawie a ona oparła mu swoją głowę na ramieniu. - Też nie możesz się doczekać wycieczki? Zawsze marzyłeś by zobaczyć Katedrę Świętego Marka, prawda?

- Owszem, ale najbardziej mnie cieszy że jedziemy razem - uśmiechnął się do niej - bez ciebie ta wycieczka nie miałaby dla mnie sensu.

- Cieszę się - objęła go, a on uczynił to samo.

 Wspólnie patrzyli w bawiące się dzieciaki, plotkujące dziewczyny i chłopaków grających w piłkę. Aż w końcu zadzwonił dzwonek na ostatnią lekcję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz