niedziela, 20 kwietnia 2014

Pierścień





Słońce wisiało już na szerokość jednego palca nad górą, którą widać było z okna pokoju Maksa. Chłopak jeszcze spał, gdy nagle wyrwało go ze snu uczucie wilgoci na twarzy. Stał nad nim Jacob z pustą szklanką. Reszta chłopaków krzątała się po pokoju z odświeżaczami powietrza, odkurzaczem i ścierkami.
- Ty, Mex, zajmiesz się zutylizowaniem butelek – rzekł chłopak podając rudzielcowi torbę z której czuć było silny zapach alkoholu. Maks wstał, wsunął glany na stopy i wyszedł na balkon. Rozejrzał się, czy nikogo nie ma na innych balkonach, by bezpiecznie pozbyć się ładunku. Lecz zauważył, że kilka balkonów dalej stoi na balkonie, ubrana w szlafrok, jego wychowawczyni, paląca papierosa. Chłopak szybko padł na ziemię i spoglądał na nią przez strzelinę w obudowaniu balkonu. Gdy kobieta wyrzuciła peta i weszła powrotem do pokoju chłopak wstał i wyrzucił torbę pod balkon nauczycielek. Mieszkali na czwartym piętrze, więc Maks miał czas, żeby schować się powrotem do pokoju, zanim nastąpił huk, który spowodowały upadające butelki.
Po dwudziestu minutach do drzwi weszła pani wicedyrektor ze szkoły Maksa, z informacją, że za niedługo będzie pora na śniadanie, a po nim odbędzie się wycieczka po Wenecji.
Maks nie miał apetytu na obfitości, jakie serwowała kuchnia, zadowoliła go kanapka z serem i przesłodzona kawa z mlekiem.  W autobusie chłopacy rozmawiali o tym, co mogli spotkać w mieście. Ktoś dołączył się do rozmowy o zanieczyszczonych kanałach a Maks na chwilę się wyłączył bawiąc się i przewracając w palcach swój medalion w kształcie głowy wilka. Mało osób wiedziało o rytuałach, które Maks odprawiał wraz z kolegami na opuszczonym wzgórzu na krańcach jego miasteczka. Nie był satanistą, wręcz przeciwnie, człowiekiem głębokiej wiary – uczęszczał do kościoła a w wolnych czasach czytał ewangelie. Chłopak po prostu czuł niedosyt przygód w życiu – gry i książki przeznaczone dla osób nie w jego wieku tak go na to uczuliły. Niektórzy uważali go za dziwoląga, a mimo to chłopak posiadał pokaźnie duże grono osób, którym mógł zaufać, lub się zwierzyć. Łącznie ze zmarłymi. Do najniebezpieczniejszych przygód chłopaka należało wcale nie starcie z duchem, lecz zawiśnięcie nad wodospadem Siklawą, znajdującym się w górach w południowej Polsce. Uratował mu życie wujek, który w dosłownie ostatnim momencie złapał go za rękaw. Chłopak od tamtego czasu nie przepadał za wodą. Co dziwniejsze, rudzielec nie umiał pływać. O tym zaś fakcie wiedziała tylko jego dziewczyna.
Dojechali pod kaplicę Świętego Marka. Szybka zbiórka, policzenie uczniów, i kupno biletów. Chłopacy usiedli razem z grupą i pomodlili się. Po szybkim oprowadzeniu przez przewodnika był czas wolny. Maks chodził po kościele sam. Podziwiał obwitą ilość witraży a także ich piękno. Zdumiało go jak dużo przestrzeni krył w sobie kościół. Podszedł do największego z ołtarzy, uklęknął przed nim i się przeżegnał. Wstał i zwrócił uwagę na jedną z płyt na ścianie. Wyróżniała się spośród innych, gdyż była wyraźnie wytarta i zużyta. Najprawdopodobniej było coś z nią nie tak. Maks podszedł do niej i ostrożnie przejechał po niej palcami. Była bardzo śliska w dotyku, niczym kość słoniowa. Była biała, więc możliwe że z niej była. Maks spróbował podważyć ją za pomocą paznokci, lecz mu się to nie udało. Złamał sobie paznokieć, a spod niego poleciała krew. Ze złości uderzył w płytkę pięścią. Gorzko tego pożałował, gdyż pękła ona i ręka Maksa zagłębiła się w przestrzeni za płytką, po drodze zahaczając o jej kawałek. Maks wyciągnął rękę, która już była pokryta częściowo krwią. Maks zasłonił zadrapanie rękawem i zajrzał do otworu, który zrobił. Znajdował się tam różaniec, w postaci pierścienia, zrobiony z jakiegoś czerwonego metalu.
- Hmm… To będzie zapłata za rękę – uśmiechnął się złośliwie  i schował pierścień do kieszeni.
- Jednego brakuje! – zagrzmiał nagle w kaplicy głos wychowawczyni Maksa.
Chłopak odwrócił się gwałtownie i pobiegł do grupy, robiąc straszne zamieszanie, potykając się o stopnie ołtarza. Od razu został zatrzymany przez siwowłosą kobietę. Nie obyło się bez kazania i gróźb o obniżeniu końcowo rocznej oceny z zachowania.
Gdy chłopak odchodził wraz z grupą, do Teatro La Fenice Maks odwrócił się za siebie by zatrzymać wzrok na jednym ze starszych księży, który patrzył na niego pogardliwym wzrokiem. Odruchowo chłopak sięgnął za siebie żeby nałożyć kaptur i schować się wśród kolegów, lecz ksiądz nie ruszył jego tropem. Odszedł w zupełnie innym kierunku  i  zniknął w jednej z bocznych naw. Maks odetchnął.